niedziela, 6 lutego 2011

Z Ustanówka do Baniochy, czyli wspomnienie lata w Chojnowskim PK.

Na początek zamieszczę relację z zeszłorocznego wypadu, jako wspomnienie lata i zaostrzenie apetytu na nadchodzącą wiosnę.
Pomysł na tą krótką wycieczkę padł jak zwykle przy przeglądaniu GoogleEarth w poszukiwaniu ciekawych lasów w nie dalekiej odległości od Warszawy. Bardzo dobry dojazd, do Ustanówka pociągiem Kolei Mazowieckich a do Baniochy PKS-em, oraz zapowiedzi pięknej pogody po ostatnich ulewach sprawiły, że nie trzeba się było długo decydować. Szybkie spakowanie plecaka: picie, jedzenie, menażka, mapa i kompas, aparat i w drogę.
      Opisywany teren stanowi południowe rubieże Chojnowskiego Parku Krajobrazowego i pomimo bliskości  sporej miejscowości jaką jest Zalesie Górne i przebiegającego tędy czerwonego tzw. Warszawskiego Szlaku Okrężnego oraz kilku innych, które z resztą skutecznie omijałem, nie spotkałem po drodze żywego ducha.


Z Ustanówka ścieżka prowadzi wzdłuż torów, aby po ok 600 metrach skręcić w las. Tego mi było trzeba, ten zapach żywicy, powietrze oczyszczone po deszczach śpiew ptaków i co najważniejsze błoga cisza i spokój. Rzut oka na mapę i wiem, że za chwilę trafię na rzeczkę Zieloną więc decyduję się skierować się w prostej linii ku niej, opuszczając ścieżkę. Rzeczka okazała się bardzo urokliwa, w miarę szeroka i wartka, w każdym bądź razie nie do przekroczenia suchą nogą.


Tu musiałem podjąć decyzję czy się kąpać czy pójść ok 1km wzdłuż brzegu i dojść do mostku. Wybrałem opcję drugą i nie żałuję, bo mimo wysokiej trawy utrudniającej marsz, zaobserwowałem trzy sarny umykające kilka metrów przede mną z legowiska. Gdy przeszedłem mostek zobaczyłem bardzo fajne miejsce nad rzeczką gdzie postanowiłem na chwilę przysiąść i pokontemplować.


Dalsza część trasy to głównie lasy iglaste z dominującą sosną, poprzecinane małymi polanami. Można powiedzieć, że ten typ naszych lasów jest wszędzie takie same, jednak zawsze można znaleźć malutki fragment, który zachwyci. Na moich wycieczkach staram się wyszukiwać właśnie takie miejsca aby na chwilę zasiąść i tylko odpocząć, lub coś przekąsić. Tym razem padło na piersi z kurczaka i przy okazji chciałem rozdziewiczyć nową menażkę Primus Litech (a dokładnie patelenkę od menażki). Na jednodniowych wycieczkach zazwyczaj nie rozpalam ogniska, z resztą byłem w Parku Krajobrazowym, więc nie wypadało. Nie chodzi tu o możliwość zaprószenia ognia, bo każdy las czy objęty ochroną czy nie, traktuje tak samo z szacunkiem, ani o to, że mnie ktoś przyuważy, bo mogłem odejść głębiej. Ot po prostu mi się nie chciało. Za to palnik spisał się wyśmienicie:

 
Tego mi było trzeba, a że jak wiadomo na świeżym powietrzu wszystko smakuje lepiej z jeszcze większą ochotą ruszyłem dalej.
Dopiero po przekroczeniu drogi Okrzeszyn - Dobiesz las zaczął się zmieniać. Coraz więcej pojawiało się dębów, wiązów, grabów, w runie już nie dominował mech lecz trawy. Zbliżam się do bagien, które na mapie zajmują całą wschodnią część tego terenu.


Tu komary stały się naprawdę uciążliwe, czasami podbiegałem kawałek aby je zgubić ale gdy się odwróciłem, widziałem nadciągającą chmarę żądnych krwi owadów. Koszmar.
Gdy doszedłem do krawędzi bagien dech mi zaparło.


Ale powstał pewien problem mianowicie to co oglądałem i wyglądało na drogę na zdjęciach lotniczych, teraz jest pod wodą, a jak wszedłem do pasa i stwierdziłem, że może być jeszcze lepiej, zmusiło mnie do skorygowania planu. A komary cięły nadal niemiłosiernie. Postanowiłem obejść bokiem, ale po wejściu w bagienny las okazało się, że jest jeszcze gorzej. I tak brnąłem na krawędzi bagna przedzierając się przez gąszcz drzew i krzewów, w butach chlupotało, komary zżerały mnie żywcem, nawet zdjęć mi się odechciało robić, aż dotarłem do zabudowań. Okazało się, że jest to Dobiesz więc nieźle mnie odbiło na południe, ale nie ma tego złego - sklep był otwarty więc zafundowałem sobie zimnego browarka i zadziwiłem miejscową gawiedź swym wyglądem od pasa w dół. Dalej powędrowałem już drogą aby po ok 2 km dojść na przystanek PKS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz