poniedziałek, 7 maja 2012

Majówka z wędką

W tym roku majówkę postanowiłem spędzić z wędką. Z początku nie mogłem się zdecydować gdzie by się tu wybrać. Z jednej strony chciałem spinningować w rzece (Wisła, Bug, Narew), z drugiej chciałem przypomnieć sobie stare dobre czasy z lekką spławikówką.Ostatecznie zrealizowałem oba plany.
Na pierwszy ogień poszło Jeziorko Powsinkowskie zlokalizowane w warszawskim Wilanowie. Jest to przyjemne łowisko, z dużą ilością grążeli, z jednym brzegiem dzikim, a drugim zabudowanym domkami jednorodzinnymi.

Jezioro Powsinkowskie
 Pogoda rewelacyjna, słoneczko przypiekało, co jakiś czas na haczyku meldowały się małe płotki.



Trafił się też sumik karłowaty, z którym nie do końca wiem co robić. Z jednej strony tzw. rybi chwast i regulamin PZW zabraniający wpuszczania tego gatunku z powrotem do wody, z drugiej strony choć podobno smaczny to z reguły nie zabieram złowionych ryb w okolicach Warszawy. Domyślacie się chyba czemu. Z pomocą przyszedł mi ... kot. Szkoda, że nie widzieliście jego radosnego pyszczka, gdy umykał z obiadem w krzaki.

Jako, że tego dnia nie złowiłem nic większego, a do otwarcia sezonu na szczupaka czyli 1-go maja, jeszcze trochę czasu było, postanowiłem znów wybrać się ze spławikiem. Tym razem wybór padł na Jezioro Łacha koło Józefowa. Dojście z przystanku do jeziorka, lasem sosnowym wprowadziło mnie w błogi nastrój. Nad wodą było kilku wędkarzy, ale znalazłem sobie przyzwoitą miejscówkę, którą oczywiście uprzednio musiałem posprzątać z butelek po różnych napojach, wiadomo jakich.

Jezioro Łacha
Tego dnia (jak zresztą podczas całego tygodnia) pogoda dopisała, bezchmurne niebo, lekki wiaterek, sielanka. Niestety nie mogło być za pięknie - ani jednego brania, a do tego im bliżej było południa, tym więcej ludzi nadciągało, aby się opalać, kąpać (się lub psy), lub walić browar i drzeć gęby. Koło czternastej zacząłem się zwijać do domu, ale mam plan na to jeziorko. Raz, że byłem tam po raz pierwszy, więc nie wiedziałem w którym miejscu najlepiej zasiąść i na co łowić, a dwa - jak pojadę tam w tygodniu, to może ludzi będzie mniej, a więcej spokoju.

Ta mina mówi wszystko
I przyszedł upragniony pierwszy, więc wcześnie rano udałem się nad Wisłę. Celem była ul. Jara w okolicach warszawskich Zawad. Z przystanku idzie się ulicą do wału wzdłuż którego przebiegają tory do Elektrociepłowni Siekierki.

Wał i tory do EC Siekierki
Za wałem idziemy z początku wydeptaną (lub wyjeżdżoną przez crossowców) ścieżką, by po chwili oddać się przyjemnemu grzęźnięciu w piasku, i tak do samej rzeki.

Można się zmęczyć
Gdy doszedłem na dobrze znaną sobie miejscówkę, stwierdziłem, że jak co roku po zimie pozmieniało się co nieco. Za to właśnie lubię dziką rzekę, że tam gdzie w zeszłym roku była łacha i 0,5 metra wody, teraz jest trzy metrowa rynna i wartki prąd.

Jedno z wielu starorzeczy
Na samej rzece nie miałem brań. W oddali na skraju przykosy co raz dało się słyszeć duży plusk i widać spore rybie cielsko - to Boleń atakował Ukleje. Niestety poza zasięgiem rzutu przynętą. Obławiałem błystką i gumkami kamienistą główkę, napływ, wsteczne prądy. Nic. Przeniosłem się na starorzecze i po kilku rzutach błystkę zaatakował Okoń. Tego mi było trzeba. Kilka zdjęć i do wody.


Miejsce było obiecujące więc kontynuowałem. Po pół godziny złowiłem jeszcze dwa Szczupaki.

Nie chciał pozować :)
Słońce stało już wysoko gdy zwijałem się do domu. Plan wykonany, sezon rozpoczęty, namierzone fajne starorzecze. Na Jarą, czy Zaściankową mam w miarę blisko, więc często w tym sezonie będę odwiedzał te miejsca. Duża rzeka ma swój nie powtarzalny klimat i mimo, że w mieście, można znaleźć ciekawe miejsca.

Jedno z kilku dojść do rzeki
Tak było nad Wisłą, a żeby było ciekawiej, to postanowiłem popełnić skrajność. Dwa dni później pojechałem nad Jeziorkę, małą malowniczą rzeczkę przepływającą w okolicach Zalesia. Wysiadłem w okolicach miejscowości Łoś i po chwili wędrówki przez sosnowy las, wyszedłem wczesnym rankiem na rozległe łąki, które przecinała Jeziorka.

Tam gdzieś płynie Jeziorka
Pogoda oczywiście rewelacyjna, choć zacząłem się zastanawiać czy zakładając krótkie spodnie nie złapię w tych trawach mnóstwa kleszczy. Na szczęście po powrocie żadnych nie stwierdziłem.
Po dotarciu nad rzeczkę ukazał mi się taki widok:


Najczęściej rzeczka miała 2-3 metrów szerokości i ok 1-1,5 metra głębokości choć zdarzały się i głębsze dołki. Wczesna wiosna to najlepszy moment na wędrówkę wzdłuż brzegów. Trawy jeszcze nie wyrosły na tyle aby utrudniać dojście.
Idąc i spinningując wzdłuż Jeziorki mijałem liczne powalone w nurt drzewa, podmyte brzegi, przelewy. Nie spodziewałem się, że ta rzeczka ma taki wartki nurt. Do tego, w tym czasie stan wody był wg mnie umiarkowanie wysoki co wyglądało bardzo obiecująco.


Były odcinki bezdrzewne gdzie choć łatwiej się rzucało, człowiek był za bardzo widoczny dla ryb, i zadrzewione, gdzie przeciwnie, choć można się było skryć, to ciężko było precyzyjnie podać przynętę. Kilka razy musiałem błystkę ściągać z gałęzi (raz się nie udało i srebrny Meppsik sobie gdzieś tam dynda).



Po drodze minąłem kilka rozlewisk, w których stała jeszcze woda, dwa małe jeziorka, w których miejscowi łowili na spławiki. W małym sosnowym zagajniku posiliłem się co nieco kanapkami i browarkami, odpoczywając od piekącego słońca. Dalej zbliżając się do miejscowości Głosków z której miałem autobus, mijałem drzewa nadgryzione przez bobry. Oj, jak one się tam zadomowią na dobre, to już się tak wygodnie wzdłuż rzeki nie pochodzi :)



Nad Jeziorką miałem tylko jedno branie, ale okonek spiął mi się tuż pod nogami. Najfajniejsze jest to, że po powrocie nie żałowałem, że rzeczka nie obdarowała mnie większą ilością ryb. Dla takich widoków warto było wstać rano. Już rodzi mi się w głowie plan aby tam wrócić. Może tym razem spróbować na małe woblerki? Może połowić na przepływankę?
Nie mogę się doczekać kiedy tam znów pojadę.